Przejdź do treści

Koszyk 0

Twój koszyk jest pusty

Poznaj nasze bestsellery

Teraz czytasz: Wrażliwa i emocjonalna strona fotografii - Pion Studio

08 grudnia 2020 r. - Ludzie

Wrażliwa i emocjonalna strona fotografii - Pion Studio

Zaczęło się od marzenia, żeby pasja stała się pracą. Intuicyjne podążanie do tego celu dało początek studiu PION, które współtworzy para wyjątkowych fotografów – Basia Kuligowska i Przemysław Nieciecki.

Najlepiej czują się w fotografii wnętrz, a portfolio ich klientów sięga od sieci hotelowych przez światowe marki, hotele butikowe, po producentów i projektantów, dla których wykonują sesje lifestylowe. Jak sami podkreślają, różnorodność realizacji sprawia im największą radość i powoduje, że praca niezmiennie pozostaje pasją.

Podróżują dużo i często, ale chętnie też wracają do domu, gdzie regenerują siły. Przeczytajcie naszą rozmowę z Basią i Przemkiem i zobaczcie ich piękne wnętrze. Cieszymy się, że nasze produkty: Łóżko Streiko, Puf Folk i półka Lina znalazły u nich swoje miejsce!

W przeciągu życia potrafimy kilkukrotnie zmienić cele czy aspiracje, jednak mamy wrażenie, że w Waszym przypadku to od zawsze miała być właśnie fotografia. A może jednak nie?

Basia: Fotografią zajmuję się już jakieś 13 lat, więc całkiem długo, ale nie pochodzę z artystycznej rodziny. Nikt w dzieciństwie nie zaraził mnie sztuką. Mój dziadek marzył o tym, żebym została prezenterką kanałów informacyjnych. Po maturze nie miałam sprecyzowanego pomysłu na siebie, czułam tylko podskórnie, że mogłoby to być coś związanego z tworzeniem. Ciągnęło mnie do sztuk wizualnych. Po kilku latach różnych perypetii z nietrafionymi studiami, ostatecznie trafiłam na Akademię Sztuk Pięknych. Fotografia to był mój świadomy wybór, już jako dorosłej osoby.

Przemysław: Jakoś na przełomie gimnazjum i liceum zacząłem szukać dziedziny, w której będę mógł się rozwijać. Jeździłem wtedy na deskorolce, a w szkole nie znalazłem niczego, co by mnie szczerze zainteresowało. Od tamtego momentu wiedziałem, że fotografia to kierunek, któremu chcę się poświęcić i miałem na tyle dużo szczęścia, że trafiłem na świetnego nauczyciela w domu kultury, który zaproponował, żebym zdawał na ASP. Fotografia jest bardzo ważnym elementem w moim życiu.

{{ article.title }} - noo.ma
{{ article.title }} - noo.ma

Poznaliście się w Poznaniu podczas studiów. Czy to stąd właśnie obydwoje pochodzicie?

Basia: Poznań wybraliśmy ze względu na konkretną uczelnię, na której chcieliśmy studiować, czyli Uniwersytet Artystyczny. Ja pochodzę z Włocławka, ale 7 lat mieszkałam w Łodzi, więc to z tym miastem czuję dużą wieź. Potem przeprowadziłam się do Poznania na studia, a zaraz po ich skończeniu już wspólnie wybraliśmy Warszawę. Mieszkamy w niej od 6 lat.

Przemysław: Nie pochodzę z Poznania, ale mieszkałem tam podczas studiów. Poznań kojarzy mi się głównie z szalonymi imprezami, wypadami do Berlina na oglądanie wystaw lub na warsztaty w C/O Gallery.

Czy pamiętacie swojego pierwszego klienta?

Basia: Trudno powiedzieć, kto był tym pierwszym, bo zanim się poznaliśmy, każdy z nas próbował pracy na własne konto. Dla mnie chyba takim prawdziwym początkiem, jeszcze przed PION, była współpraca z magazynem Zwykłe Życie. Marzyłam wtedy o utrzymywaniu się z fotografii, o tym, żeby moja pasja stała się pracą. Był to dla mnie taki przedsmak: poznałam wielu bardzo ciekawych ludzi, których odwiedzałam w domach i fotografowałam. To wtedy poczułam, że już na pewno chcę to robić.

Przemysław: Może to nie był pierwszy klient, ale pierwszą poważną pracą były sesje, które zrobiłem dla Magazynu USTA. Podobnie jak u Basi, był to dla mnie czas poznawania ciekawych osób. Współpraca z redakcją nauczyła mnie, jak pracować szybko i skutecznie.

Marzyłam o utrzymywaniu się z fotografii, o tym, żeby moja pasja stała się pracą.

Basia Kuligowska - fotografka, Pion Studio

Zjechaliście już całą Polskę i naprawdę dużą część Europy – czy wśród tych wszystkich realizacji macie swoją ulubioną?

Basia: Och tak, myślę, że tu będziemy zgodni! Naszą ulubioną i wyjątkową realizacją jest współpraca z hotelami Amour w Paryżu i Nicei. Te miejsca stworzyli niesamowici ludzie, których od dawna podziwialiśmy. Będąc w Paryżu, nieśmiało wpadaliśmy na kawę do restauracji w Hotelu Amour i zachwycaliśmy się klimatem, wnętrzami, atmosferą. Aż któregoś dnia dostaliśmy wiadomość, że ONI, hotel Amour, chcą byśmy to my zrobili dla nich sesje wszystkich hoteli. Nie pamiętam, jak zareagowaliśmy, gdy to przeczytaliśmy, ale pewnie wpadliśmy sobie w ramiona i skakaliśmy z radości.

Przemysław: Nie mam nic do dodania!

A zawsze wszystko idzie zgodnie z planem? Czy pamiętacie może jakieś szczególne… wpadki?

Basia: (śmiech) Najgorsze wpadki to takie, gdy przypadkowo skasujemy zdjęcia z karty pamięci. To się zdarzyło!

Przemysław: O tak, nie ma to jak skasować zdjęcia z karty… To dosyć jaskrawy przykład. Zdarzyło się, ale na szczęście udało się to naprawić. Myślę, że to, co jest problematyczne, to wątpliwości do własnej pracy. Pewnie wielu twórców mierzy się z tym problemem. Oczywiście taki wewnętrzny krytyk może być impulsem do zmian na lepsze, ale czasami wątpliwości powodują, że wszystko przestaje iść zgodnie z planem.

W trakcie sesji zawsze wydajecie się bardzo zgodni, a Wasze role są wyraźnie podzielone. Czy taki sposób pracy przyszedł Wam naturalnie, czy wypracowaliście to przez lata praktyki?

Basia: Praca w duecie, szczególnie kiedy jest się parą artystów, jest bardzo wymagająca. Początkowo wiele rzeczy robiliśmy czysto intuicyjnie. Plany nie były zbyt dalekosiężne, nie przywiązywaliśmy się do żadnych zasad. Jednak z biegiem lat i wspólnej pracy zauważyliśmy, jak ważne są dla nas sztywne ustalenia, które porządkują nasz system. Dlatego wypracowaliśmy nasze wewnętrze zasady, takie jak sztywny podział obowiązków, stałe godziny pracy, cotygodniowe zebrania itp. Mimo, że jest to dla nas trudne, czasochłonne i wymagające kompromisów, to wiemy, że takie mini „korpo” jest w naszym przypadku konieczne i pozwala nam wciąż razem pracować.

Przemysław: Podział pracy czy ról w pracy jest trudnym procesem. Z jednej strony staramy się skupiać na rzeczach, które sprawiają nam najwięcej przyjemności i co do których mamy naturalne predyspozycje, a z drugiej rzeczywistość często wymaga większej elastyczności.

Realizujecie wiele różnych sesji: z jednej strony dla Hermes, Nobu Hotels, IKEA, z drugiej dla małych, butikowych hoteli, marek i producentów. Potraficie wskazać konkretny typ sesji, której fotografowanie sprawia Wam po prostu największą przyjemność?

Basia: Mi osobiście największą radość sprawia praca dla naszych stałych klientów, których oczekiwania już dobrze znamy. Możemy wtedy czuć się swobodnie, wiemy, że nam ufają, znają dobrze nasz system pracy i estetykę. Taka swoboda i przestrzeń sprawiają, że dajemy z siebie jeszcze więcej. Podrzucamy odważniejsze pomysły na zdjęcia, fotografujemy analogowo itp. To może być zarówno praca dla hotelu, projektanta, marki, magazynu – kiedy robimy razem drugą, trzecią sesję, wtedy jest najprzyjemniej.

Przemysław: Szybko się nudzę i nie lubię monotonii, więc te zmiany skali klienta, z którym pracujemy, czy typu sesji, jaki mamy wykonać, pozwalają mi nieprzerwanie cieszyć się z pracy. A i podróże, które wiążą się z naszą pracą, są czymś, co uwielbiam. Przed epidemią mieliśmy rok, gdzie w ciągu miesiąca robiliśmy jedną, dwie sesje za granicą. To było dla mnie ciekawe doświadczenie i myślę, że ten czas bardzo dużo mnie nauczył. Poza tym po prostu lubię lotniska, hotele i bycie w drodze.

Częste podróże potrafią sprawić, że nie czujemy większego przywiązania do jednego miejsca. Czy tak też jest w Waszym przypadku?

Basia: I tak, i nie. Z jednej strony zupełnie nie czuję przywiązania do Polski, nie gromadzę wielu rzeczy, nie mam dzieci, nie posiadam własnego mieszkania, więc mogłabym spakować się do naszego samochodu i ruszyć przed siebie. Zmienić miasto, kraj. Nigdy przeprowadzki nie były dla mnie problemem, mam dość dużą łatwość w przystosowywaniu się do nowych warunków. Jednak od kiedy żyjemy na Oleandrów i stworzyliśmy sobie tu nasze gniazdko, zaczęłam czuć przywiązanie do tych kątów. Bardzo lubię tu wracać.

Przemysław: Ze względu na nasze częste podróże, miejsce bezpieczne, oswojone, do którego zawsze mogę wrócić, jest niezwykle konieczne. Ten powrót do domu jest dla mnie zawsze momentem kończącym sesję zdjęciową.

Ze względu na nasze częste podróże, miejsce bezpieczne, oswojone, jest niezwykle konieczne.

Pzemysław Nieciecki - fotograf, Pion Studio

Wasze mieszkanie jest przepiękne. Jak się wynajduje takie perełki?

Basia: Zawsze podobało nam się na Oleandrów, ta ulica ma niepowtarzalny klimat. Jakieś 5 lat temu zostałam zaproszona na sesję zdjęciową, którą robił Bartek Wieczorek. Ja pozowałam. Bartek razem z Martą Mach (redaktorką naczelną Zwykłego Życia) mieszkali w tym mieszkaniu przed nami i tutaj odbywała się sesja. Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia i nie ukrywałam tego. Marta pamiętała o mnie, kiedy się wyprowadzali i dała nam znać jako pierwszym o tym, że mieszkanie będzie wolne. Porzuciliśmy wtedy Żoliborz i w ciągu miesiąca przenieśliśmy się na Oleandrów.

Przemysław: Jest to mieszkanie, które przechodziło z rąk do rąk. Myślę, że takich perełek jest w Warszawie sporo! Sama ulica jest zakątkiem ciekawych mieszkańców, są tu kawiarnie, restauracja MOD i bazar miejski. Uwielbiam latem siedzieć na tarasie i słuchać odgłosów miejskiego życia.

Wyobraźcie sobie typowy piątek, godzina 19:00, za oknem lekko ponura, jesienna pogoda. Jak regenerujecie siły po całym tygodniu pracy?

Przemysław: Dla mnie weekend to czas, który w dużej mierze spędzam w kuchni. Zauważyłem, że gotowanie pozwala mi się odstresować, bo skupiam się wtedy na konkretnym działaniu. Często jest tak, że przygotowania zaczynam w piątek wieczorem, kiedy gromadzę wszystkie składniki. Ale pozwalam sobie też na kompletne lenistwo, którego trochę mi brakuje na co dzień w pracy.

Basia: Przede wszystkim pozwalam głowie odpocząć od mediów społecznościowych, głownie od Instagrama, który jest naszym codziennym narzędziem pracy i spędzam na nim dużo czasu w tygodniu. W weekend czuję, że nie muszę już być na bieżąco ze wszystkim w Internecie – ta ilość bodźców jest dla mnie przytłaczająca. W jesienny, piątkowy wieczór skupiamy się na przyjemnościach cielesnych – zostajemy w domu, pijemy wino, robimy sobie długą kąpiel, czasem masaż i zwalniamy tempo.

Sprawdź produkty z tego artykułu:

Półka Lina - krótka Sale price €175 Regular price €219
Łóżko Streiko Sale price From €734 Regular price €1.049
Puf Folk - niski Sale price €173 Regular price €289

Wybierz swoją lokalizację

Wybierz język i lokalizację, aby zobaczyć odpowiednie koszty wysyłki i czas dostawy. Zmiany można wprowadzić teraz lub później.

Lokalizacja i waluta
Niemcy (EUR)
Język
Angielski